"Kciołbyk, cobyście mnie wszyscy panowie ślakcice, wszyscy sendziowie wszyscy wojacy, wszyscy miscuchy, ty kacie i wy wszyscy głuptocy coście sie zgruchali dziwać na zbójnickom śmierć – cobyście mnie wszyscy kielo wos haw jes – w goły zadek pocałowali". Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi odkryje przed nami autora tych słów. Była Zabawa w lany poniedziałek!
Plan
Zaczynamy w Rajczy, skąd pociągiem Kolei Śląskich przejeżdżamy do Zwardonia. Stamtąd przejdziemy szlakiem o nazwie "Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi". Nie jest to szlak PTTK - w terenie szukajcie oznaczeń jak na zdjęciu powyżej. Cały szlak prowadzi od Jaworzynki Trzycatek (trójstyk granic CZ/PL/SK) do centrum Rajczy. My przejdziemy jego wschodnią połowę, od Zwardonia. Będziemy szli pograniczem Beskidu Żywieckiego i Śląskiego.
Do nawigacji polecam mapy.cz - mapa pokazuje szlak pod nazwą "Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi" i oznacza kolorem zielonym.
Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi
Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi upamiętnia - jeśli można tak powiedzieć - trzech słynnych zbójników, po jednym z Czech, Słowacji i Polski. Wszyscy trzej działali na terenie, w którym obecnie spotykają się granice tych trzech państw. W ich czasach (XVII i XVIII wiek) państwa były inne - Austria, Węgry i Polska. Ale krainy historyczne te same - Morawy, Śląsk Cieszyński, Kysuce, Orawa i Żywiecczyzna.
Wędrówkę rozpoczynamy w Zwardoniu. Nazwa - jak często bywa - pochodzi od przezwiska pierwszych osadników. Z jednej strony wieś jest "na końcu świata", otoczona górami. Z drugiej - przełęcz Zwardońska jest ważnym punktem na trakcie handlowym łączącym Żywiecczyznę z Kysucami (Słowacja) i dalej Morawami (Czechy). Powyżej centrum wsi jest przysiółek Myto - nie trudno się domyślić dlaczego tak nazwany. Przez przełęcz prowadzi tzw. Galicyjska Kolej Transwersalna, zbudowana w latach 1882-84 linia biegnąca północnymi partiami Karpat. Na terenie dzisiejszej Polski linia ta łączy Zwardoń (granica ze Słowacją) z Krościenkiem (granica z Ukrainą). Przełęcz Zwardońska (675m) jest jej najwyższym punktem. XIX-wieczna linia kolejowa, zbudowana za "cysorza Franza Józefa" (cesarz Austro-Węgier w 2-iej połowie XIXw), służy nam dzisiaj. A nam znacznie ułatwiła zaplanowanie trasy wycieczki.
Ze stacji w Zwardoniu idziemy początkowo czerwonym szlakiem (Sól - Rycerka; jest to szlak okrężny dla tzw. Worka Raczańskiego). Mijamy po drodze niszczejący budynek dawnego schroniska PTTK "Dworzec Beskidzki". Schronisko jest leciwe i zasłużone - zostało zbudowane w 1932r. staraniem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Przetrwało wojnę i komunę, upadło w 2011r. Dzierżawcy nie byli w stanie utrzymywać obiektu, a PTTK nie miało funduszy na niezbędny remont. Budynek czeka na najemcę z pomysłem (i kasą).
Za schroniskiem zostawiamy czerwony szlak (później spotkamy go jeszcze raz) i od teraz idziemy ścieżką zbójnicką. Pierwszym wzniesieniem i zarazem najwyższym punktem na naszej trasie jest Rachowiec (954m). Pogoda była koneserska, mgliście tajemnicza - w sam raz na śledzenie losów trzech zbójników. W dalszej części poznamy dzieje trzech harnasi - Ondraszka, Janosika i Sebastiana Burego.
Ondraszek
Ondraš Šebesta (wg niektórych źródeł - Fuciman), ur. w 1680r, był najstarszym synem wójta Janowic koło Frydku. Stanowisko wójta było dziedziczne. W roku 1709, po śmierci ojca, Ondraszek powinien zostać nowym wójtem. Tak się jednak nie stało - prawdopodobnie dlatego, że Ondraszek wcześniej zdążył wejść w konflikt z prawem. Podobno w karczemnej bójce zabił cesarskiego dragona. Wybrał więc karierę zbójecką. Zgromadził wokół siebie międzynarodowe towarzystwo - Ślązaków, Czechów, Węgrów. Prowadził też działalność "ochroniarską". W zamian za stałe opłaty (haracz), właściciel nieruchomości miał spokój od zbójników.
Jego zbójnicka działalność nie trwała długo. W 1715r został zabity przez... swojego kompana (Jura Fuciman, zwany Juraszkiem), który skusił się na nagrodę 100 florenów wyznaczoną za głowę Ondraszka. Ciało Ondraszka zostało przewiezione do Frydku, gdzie je publicznie poćwiartowano. Zdrajca Juraszek nie otrzymał swojej nagrody - przy jej odbiorze został aresztowany, po czym skazano go na śmierć przez łamanie kołem.
Terenem działalności Ondraszka były Morawy i Śląsk Cieszyński. Wg legendy, zrabowane skarby ukrył pod Cieszynem lub pod Ochodzitą. Ondraszek stał się bohaterem powieści Zofii Kossak-Szczuckiej oraz Gustawa Morcinka. Jest też uwieczniony w licznych pieśniach, w tym w utworze autorstwa Stanisława Hadyny, założyciela Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk". Więcej o Ondraszku na stronie ścieżki Trzech Harnasi.
Janosik
Uwaga spoiler! Jeśli jesteście fanami Perepeczki w roli serialowego Janosika, to nie czytajcie tego paragrafu. Bo zburzy obraz "najsłynniejszego polskiego zbójnika".
Juraj Jánošík (ur. 1688) był Słowakiem a jego działalność nie miała nic wspólnego z Podhalem czy Pieninami. Jego terenem była Orawa i Kysuce. Jego kariera zbójnicka zaczęła się, gdy służąc w austriackim wojsku, pilnował znanego wówczas zbója, Tomáša Uhorčíka. Zamiast go pilnować, pomógł mu uciec. Niedługo potem Uhorčík zmienił tożsamość i zaczął życie w cywilu, a Janosik przejął jego bandę. Miało to miejsce około roku 1711.
Kariera Janosika była jeszcze krótsza od Ondraszka. Zimą 1713r został pojmany i osadzony w zamku w Liptowskim Mikulaszu. Po krótkiej rozprawie i zeznaniach złożonych na torturach, Janosik został skazany na powieszenie na haku za lewe żebro. Wyrok wykonano 18 marca.
Podobnie jak Ondraszek, Janosik został bohaterem ludowym i na trwale wpisał się w polską kulturę. Kazimierz Przerwa-Tetmajer napisał o nim powieść "Legenda Tatr". Na jej motywach w latach 70-tych XX wieku nakręcono kultowy serial z niezapomnianymi rolami Marka Perepeczki i Witolda Pyrkosza. Prawdziwą historię Janosika opowiedziała Agnieszka Holland w filmie "Janosik. Prawdziwa historia" (2009r). Ten film, nakręcony na podstawie archiwów sądowych, zburzył mit "polskiego" zbójnika. Więcej o Janosiku na stronie ścieżki Trzech Harnasi.
Sebastian Bury
Ondraszek - Czech i Janosik - Słowak, są szeroko znanymi w Polsce zbójnikami, uwiecznionymi w powieściach, pieśniach i filmach. Ale mało kto słyszał o polskim zbóju, Sebastianie Burym. Żył o całe stulecie przed wyżej opisanymi. Pochodził z Milówki lub Rajczy. Dowodził całkiem sporą bandą, bo aż ok. 25-30-osobową. Tak jak w przypadku jego późniejszych kolegów, banda była międzynarodowa i działała na terenie przygranicznym.
Kroniki po raz pierwszy wspominają Sebastiana Burego w 1624-25r. Z zeznań schwytanych zbójników wynika, że Bury przejął bandę od Jerzego Drahorza z Czadcy. Banda była zorganizowana jak oddział wojskowy, miała nawet swoją chorągiew. Działalność Burego była równie intensywna - i równie krótka - jak Ondraszka i Janosika.
Bury został schwytany w karczmie w Milówce w sierpniu 1630r. Suto zakrapiany posiłek i świętowanie sukcesów uśpiło czujność zbójów. Starosta żywiecki w sile 150 uzbrojonych mieszczan z Żywca, otoczył karczmę i wyłapał większość zbójów. Bury, jak na harnasia przystało, został skazany na powieszenie na haku za żebro. Przed wykonaniem egzekucji, zgodnie ze zwyczajem, pozwolono mu wygłosić ostatnie przemówienie. Wtedy padły słowa zacytowane na początku tego postu.
Sebastian Bury nie zyskał sławy literackiej ani filmowej. Krążą natomiast legendy o zakopanych skarbach. Wymieniany jest Muńcuł, Prusów czy Skrzyczne. Podobno największy skarb jest w okolicach przełęczy Bory Orawskie nad Złatną.
Była Zabawa
Zbójnicka Ścieżka Trzech Harnasi, w połączeniu z przejazdem historyczną linią Galicyjskiej Kolei Transwersalnej, to znakomity sposób na łatwą i ciekawą wycieczkę na pograniczu Beskidu Żywieckiego i Śląskiego. W Zwardoniu możemy poznać historię pogranicza, zobaczyć zasłużone, choć niestety nieczynne schronisko czy wreszcie podziwiać panoramy z Rachowca. A gdzie wspomniana Zabawa w lany poniedziałek?
Zabawa (824m) to zalesiony szczyt nad Rajczą, pod koniec naszej wędrówki. Turystycznie to Beskid Śląski, natomiast dla geografów to kraina uroczo nazwana Międzygórze Jabłonkowsko-Koniakowskie. Jest to dość wyraźnie zaznaczony w terenie pas niższych wzniesień (najwyższy szczyt - Ochodzita, 895m n.p.m.) wcinający się pomiędzy południowy kraniec Beskidu Śląskiego (pasmo Baraniej Góry) i tzw. Worek Raczański w Beskidzie Żywieckim. Obejmuje przygraniczne tereny Czech, Polski i Słowacji. Geologicznie jest łuska przedmagurska, co wyróżnia region od płaszczowiny śląskiej, budującej Beskid Śląski. Ma to oczywiście sens fizyczno-geograficzny. Tylko jak powiedzieć gazdom z Istebnej, że nie są góralami śląskimi tylko "międzygórzanami jabłonkowsko-koniakowskimi"?...