Czworo turystów ubranych bardziej górsko niż miejsko. W planie nie było Starego Miasta ani Wawelu. Parking w centrum handlowym, ale grupa szybko się z galerii ewakuowała. Spacer w mieście, ale miejscami miasta nie było widać. Całość w listopadowej oprawie. Taka była wyprawa Klubu Włóczykijów pt. "Kraków (tylko?) dla dziwaków" pod przewodnictwem krakowianki @wadera. Celem Podgórze.
Plan
Plan zakładał kompleksowe poznanie Podgórza - dzielnicy Krakowa, a kiedyś Wolnego Miasta. Start i meta w CH Bonarka (darmowy parking), a po drodze dawny obóz KL Plaszow, kamieniołom Krzemionki Podgórskie, Kopiec Krakusa, Rynek Podgórza i jego Stare Miasto oraz Getto.
KL Plaszow
Po szybkiej ewakuacji z CH Bonarka (co ci wszyscy ludzie robią w "galerii" w sobotę o 10 rano?! Dziwacy jacyś...) udaliśmy się na teren Krzemionek, czyli dawnego kamieniołomu skał wapienno-krzemowych. Wystarczyło skręcić w bok od ul. gen. Kamieńskiego i po kilkuset metrach gwarne miasto zostało za nami. Znaleźliśmy się w muzeum na otwartym powietrzu, w którym... (prawie) nic nie ma.
"Muzeum", o którym mowa to teren po nazistowskim obozie KL Plaszow. Był to obóz pracy, w którym życie straciło kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Obecnie nie ma baraków, drutów kolczastych itp. Nie ma nic poza pomnikiem ofiar i Pustką. I ta pustka jest najbardziej przejmująca.
Na terenie dawnego obozu rozsiane są tablice ze zdjęciami. Nie są to typowe tablice z suchymi informacjami. Z każdej tablicy przemawia konkretna osoba. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Kilka zdań i archiwalne zdjęcie. Nie trzeba więcej. Nie trzeba rekonstrukcji. Nie trzeba muzealnego szumu informacyjnego.
Words are very unnecessary
They can only do harm...
(Depeche Mode)
I chyba dobrze, że jesteśmy tu w chłodny i szary listopadowy dzień. W bladym świetle zniszczony cmentarz, z jedną pozostałą macewą i samotnym jaworem, pola przyprószone pierwszym śniegiem i czarno-białe tablice opowiadają więcej niż niejedno muzeum zapełnione eksponatami.
Krzemionki Podgórskie
Obóz znajdował się tuż przy kamieniołomach. Tam też udaje się nasza grupka "Kraków (tylko?) dla dziwaków". Jeden z kamieniołomów (Liban) oraz znajdującą się nieopodal willę (w czasie wojny siedziba SS), wykorzystano w filmie "Lista Schindlera". Pokazana poniżej siedziba SS, grała w filmie willę Götha, demonicznego naczelnika obozu. A na dnie kamieniołomu zbudowano imitację obozu.
Kamieniołom Liban był wykorzystywany od średniowiecza. Wydobywano wapiennie bloki, które częściowo służyły jako budulec, a częściowo były kruszone i wypalane w celu pozyskania wapna. W XIXw. kamieniołom zakupił żydowski przedsiębiorca Bernard Liban i stąd nazwa. W czasie wojny przejęty przez okupantów. Funkcjonował do 1986r. Od zakończenia zdjęć do "Listy Schindlera", kamieniołom zarastał i dzisiaj jest interesującym ekosystemem.
Kamieniołom nie jest oficjalnie parkiem, ale też wejście nie jest zagrodzone. Są wydeptane ścieżki. Trzeba bardzo uważać, skały wapienne są śliskie. Najłatwiej wejść od strony kopca Krakusa. Na dnie kamieniołomu znajdują zardzewiałe kruszarki i piece do wypalania wapna. Raj dla miłośników urbexu, ale zwykłym śmiertelnikom polecam ostrożność. Metalowe konstrukcje nie są konserwowane i nie są zabezpieczone.
Kopiec Krakusa
Kamieniołom "Liban" sąsiaduje z Kopcem Krakusa, czyli domniemanym grobem legendarnego króla Kraka. Wieńczy on wzgórze Lasoty (271m n.p.m.). Ma wysokość 16m licząc od podstawy, której średnica wynosi 57m. Na szczyt prowadzi wąska ścieżka wijąca się serpentyną.
Nie znamy precyzyjnie historii kopca. Wykopaliska przeprowadzone w 20-leciu międzywojennym wskazują na okres kultury łużyckiej (ok. 5 wiek przed Chrystusem), wiązany też jest z kulturą celtycką, ale najczęściej datowany jest na koniec VIII wieku. Co ciekawe, jeśli staniemy na Kopcu Krakusa 2 maja lub 10 sierpnia, to słońce będzie wschodziło znad Kopca Wandy. A z kolei z Kopca Wandy, 4 listopada lub 6 lutego słońce będzie zachodziło dokładnie nad kopcem Kraka.
W II połowie XIX wieku wokół kopca zbudowano fort, będący częścią "Festung Krakau", czyli szeregu pierścieniowych umocnień czyniących z Krakowa ogromną twierdzę, z Wawelem w roli Cytadeli.
Wzgórze Lasoty, na którym znajduje się Kopiec Krakusa, jest rozcięte linią kolejową (Kraków - Przemyśl) oraz drogą. Po drugiej stronie szlaku komunikacyjnego znajduje się fort św. Benedykt. Dobrze zachowany i udostępniony do zwiedzania.
Wolne Miasto Podgórze
Podgórze to obecnie jedna z dzielnic Krakowa. Ma ona jednak swoją własną, miejską historię. Od średniowiecza istniały tu osady (Płaszów, Zabłocie) należące do miasta Kazimierz. Po I rozbiorze Polski (1772r), prawy brzeg Wisły znalazł się pod panowaniem austriackim. W 1785r cesarz Józef II lokował miasto Podgórze. Miało ono być austriackim konkurentem dla polskiego Krakowa.
Nowe miasto otrzymało liczne przywileje i ulgi, co spowodowało dynamiczny rozwój. Była to swego rodzaju Ziemia Obiecana, gdzie każdy miał szansę na zrobienie kariery.
Dzisiejsza dzielnica Podgórze jest bardzo rozległa. Historyczne Podgórze to wąski pas wciśnięty między Wisłę a kamieniołomy. Jego osią jest ciąg ulic Kalwaryjska - Limanowskiego, a centralnym punktem trapezowaty Rynek, zwężający się w stronę kościoła św. Józefa.
W czasie II WŚ na terenie Podgórza znajdowało się krakowskie getto. Zachowała się część murów. Niemcom wydawało się, że budując mur w kształcie macew (żydowskie kamienie nagrobne), wykazują się poczuciem humoru... Część muru zachowana jest w oryginalnej postaci, część (za szkołą) postanowiono odnowić i pomalowano na biało.
O getcie przypomina plac Bohaterów Getta. Jest na nim niecodzienny pomnik - puste metalowe krzesła, ustawione w kilka rzędów.
Karierę Podgórza jako samodzielnego miasta zakończył prezydent Krakowa Juliusz Leo, który zrealizował plan powiększenia Krakowa o okoliczne miejscowości. Prezydent Leo wsławił się również wykupieniem Wawelu od władz austriackich i rewitalizacją wzgórza. Pomnik prezydenta, który wcielił Podgórze do Krakowa jest na ulicy Józefińskiej, nazwanej na cześć cesarza, który zapoczątkował miejską historię tej arcyciekawej dzielnicy.
Kończąc nasz spacer "Kraków (tylko?) dla dziwaków", przeszliśmy na chwilę na lewobrzeżny Kazimierz, z nadzieją posilenia się w gruzińskiej restauracji. Pomysł upadł w zderzeniu z kolejką oczekujących na stolik.
"Kraków (tylko?) dla dziwaków"
Wróciliśmy kładką Bernatka na Podgórze, zjedliśmy pizzę w... Makaroniarni i kończyliśmy nasz spacer tęczowymi schodami przy ulicy Tatrzańskiej. Na stopniach są cytaty polskich poetów i muzyków. Powrót do Bonarki najkrótszą drogą, biegnącą obok kamieniołomów.