Dobrze nie być w Tatrach gdy od rana szaleją tam burze. Wędrując trzema grzbietami pasma Radziejowej widzieliśmy ciemne burzowe chmury nad Tatrami. Nam świeciło słońce i dopiero w drugiej części trasy zaczął padać deszcz. Ale burze skoncentrowały się na Tatrach - stąd tytuł.
Plan
Miejscówkę mamy w Szczawnicy, tuż przed Szlachtową. Z doliny potoku Grajcarek wychodzą szlaki zarówno w Beskid Sądecki (na północ) jak i w Pieniny (na południe). W weeeknd wykorzystamy obie opcje. W sobotę idziemy w pasmo Radziejowej - trasa z Jaworek (czerwony szlak przez Jasielnik) przez Wielki Rogacz na Radziejową. Stamtąd głównym grzbietem pasma do schroniska na Przehybie. Powrót szlakiem zielonym oraz stokówką do Szlachtowej. Do Jaworek dostajemy się busem - z Szczawnicy kursuje regularnie kilku miejscowych przewoźników.
Jaworki
Jaworki to dawna Łemkowska wieś położona w górnej części doliny Grajcarka (potok, który w Szczawnicy wpada do Dunajca i tworzy naturalną granicę między Pieninami a Beskidem Sądeckim). Po Łemkach pozostała cerkiew i kultura pasterska. O ich dziedzictwie przypominają tablice w centrum wsi.
Powyżej centrum, na żółtym i czerwonym szlaku znajduje się Muzyczna Owczarnia. Wbrew nazwie nie jest to ośrodek dla muzycznie uzdolnionych owiec ;-). W budynku dawnej owczarni pasjonaci stworzyli unikalne miejsce spotkań muzyków. Można przyjść na koncert, można brać udział w warsztatach. Pomimo położenia "na końcu świata", do Jaworek przyjeżdżają znani muzycy, głównie jazzowi. To zasługa Nigel'a Kennedy'ego, który jest honorowym dyrektorem Muzycznej Owczarni.
Szlaki wychodzące z centrum Jaworek rozdzielają się przy wejściu do rezerwatu Biała Woda. Niczym przyczajony tygrys lub ukryty smok, wystaje tam na lewym brzegu potoku Biała Woda samotna Smolegowa Skała. Zbudowana jest z białych wapieni i geologicznie nie pasuje do doliny. Możemy ją wytłumaczyć wypiętrzeniami / fałdowaniami itp, a ja sobie pomyślałem, że Bóg miał taką fantazję rzeźbiąc tą dolinę z wystającą skałą.
Przed skałą skręcamy w lewo i czerwonym szlakiem przez Flader, Jasielnik i Ruski Wierch kierujemy się w stronę Wielkiego Rogacza (oznaczenia na tabliczkach wskazują Piwniczną-Zdrój, gdzie ten szlak dociera). Żółty szlak prowadzi na przełęcz Rozdziela.
Dobrze nie być w Tatrach
Szlak czerwony jest bardzo przyjemny W dolnej części prowadzi łagodnym grzbietem pokrytym widokowymi halami. Spotykamy stado owiec i ciekawskiego owczarka, który chce sprawdzić, czy czasem w plecakach nie mamy czegoś dla niego. Baca nie dał owczarkowi imienia i nie ma jak go przywołać. Owczarek chyba sam wie kiedy wrócić do roboty. Ale w międzyczasie zainteresował się biegaczem i towarzyszącym mu husky.
Idziemy w słońcu. Z ulgą wraz z szlakiem chowamy się w bukowym lesie. Szlak doprowadza nas pod Litawcową, gdzie skręcamy w lewo na niebieski. Jest to ostatni odcinek szlaku długodystansowego Tarnów - Wielki Rogacz. Szlak czerwony przez przełęcz Gromadzką prowadzi do Piwnicznej. Też warto przejść, ale to zostawimy sobie na kolejną wizytę.
Niebieski szlak prowadzi nas na Wielki Rogacz. Tu jest jego koniec. Dalej pójdziemy znowu czerwonym - tym razem jest to Główny Szlak Beskidzki.
Kiedy wychodzimy na otwartą przestrzeń za Wielkim Rogaczem, cała grupa jednogłośnie stwierdza, że... dobrze nie być w Tatrach. Popatrzcie co dzieje się nad Tatrami - to te góry, których nie widać pod ciemnymi chmurami na zdjęciu poniżej ;-) - widać wyraźnie burzę. Więc lepiej tam nie być w czasie nawałnicy. A u nas ciągle słońce - na zdjęciu widać jasny pierwszy plan. Na drugim planie łańcuch Pienin. Patrzymy na oświetloną Durbaszkę, po prawej poszarpane Trzy Korony.
Wchodzimy na Radziejową, gdzie z wieży podziwiamy Pieniny, Gorce, Beskid Sądecki i Niski oraz oczywiście Tatry (ale nie dzisiaj).. Gdyby nie chmury, byłoby widać Babią Górę, a w drugą stronę przy dobrej widoczności można dostrzec Bieszczady. Nie mamy jednak czasu na podziwianie panoramy - burza znad Tatr idzie w naszą stronę, więc schodzimy z wieży i kierujemy się w stronę schroniska PTTK na Przehybie. Trochę popadało, ale to lekka mżawka a nie ulewa.
Przehyba
Idąc z Radziejowej (1262m n.p.m.) na Przehybę (1155m) mijamy po drodze Małą Radziejową (1207m, mało wybitna - można nie zauważyć), Bukowinki (1209,), dwa Złomniste Wierchy (południowy 1234m oraz północny 1189m) oddzielone siodłem oraz Wielką Przehybę (1191m, szlak nie wchodzi na szczyt). Jest to łagodny fragment grzbietu, różnice wysokości są niewielkie. Przyjemny odcinek dla piechurów i rowerzystów. Ale niektórzy z tych ostatnich myślą, że są sami na trasie... Na szlaku pieszym turysta idący ma pierwszeństwo i nie powinien być zmuszany do rzucania się w borówki by uniknąć zderzenia z pędzącym cyklistą... Szanujmy się wzajemnie, góry są dla wszystkich.
Schronisko PTTK na Przehybie nosi imię Kazimierza Sosnowskiego - projektanta Głównego Szlaku Beskidzkiego. Co ciekawe, Kazimierz Sosnowski jest patronem dwóch schronisk - drugie to schronisko na Hali Krupowej w Beskidzie Żywieckim (pod Policą).
Schronisko PTTK na Przehybie powstało jeszcze przed II Wojną Światową. Wojny nie przeżyło, zostało spalone w czasie obławy na partyzantów. Po oryginalnym budynku pozostała kamienna ściana, na której jest tablica z historią obiektu.
Schroniska górskie zwykle są węzłami szlaków. Nie inaczej jest na Przehybie. Mamy tutaj 3 szlaki (na 5 możliwych - tyle ma schronisko na Magurce Wilkowickiej). W pobliże (pod Wielką Przehybę) prowadzi czwarty szlak - żółty ze Starego Sącza przez Zgrzypy.
Chcąc zejść do Szczawnicy, mamy aż 3 możliwości:
kontynuacja czerwonym GSB na Dzwonkówkę, skąd żółty szlak przez bacówkę pod Bereśnikiem sprowadzi nas do centrum Szczawnicy.
najlepszą opcją jest szlak niebieski, schodzący do uzdrowiska doliną Sopotnickiego Potoku, po drodze mija wodospad Zaskalnik
zielony szlak schodzący do drogi między Szlachtową a Szczawnicą
Dla nas optymalny jest ten ostatni. Zaczyna mocniej padać i postanawiamy zejść prosto do naszej miejscówki, przebrać się i potem autem podjechać do Szczawnicy na kolację.
Szlachtowa
Szlaki w okolicach Przehyby służą pieszym i rowerzystom a zimą narciarzom. Trasy są dobrze oznaczone. Tabliczki narciarskie mają pomarańczowe tło, więc zimą są dobrze widoczne. Schodzimy szlakiem zielonym, który do rozdroża pod Czeremchą prowadzi razem z niebieskim.
Zielony szlak od tego miejsca okazuje się wąziutką ścieżyną idącą przez las. Prowadzi grzbietem Łysiny i Kuniego Wierchu, rozdzielającym głębokie doliny Sielskiego Potoku (na jego końcu jest Szlachtowa) od Sopotnickiego (spływa do Szczawnicy). Omija jednak wspomniane szczyty trawersami, więc nie musimy iść pod górę schodząc do doliny. Z uwagi na deszcz, postanawiamy zostawić zielony szlak i zejść szeroką szutrową stokówką.
Drogi nie da się nie zauważyć, przecinamy ją pomiędzy Łysinami a Kunim Wierchem. Na mapie wydaje się stromo schodzić do doliny Sielskiego Potoku, ale w rzeczywistości jest szeroka i wygoda - szutrowa, z przepustami wodnymi, przystosowana do ruchu kołowego (ale tylko dla leśników i mieszkańców).
Schodząc do Szlachtowej mijamy piękną murowaną cerkiew z początku XXw. Po wysiedleniu Łemków, cerkiew pełni funkcję kościoła rzymsko-katolickiego. W drugi dzień naszego pobytu w Szczawnicy będziemy patrzeć na jej białą bryłę z drugiej strony doliny Grajcarka - z Wysokiego Wierchu.
Kiedy pogoda niepewna, dobrze nie być w Tatrach. Dolina Grajcarka, oddzielająca Pieniny od Beskidu Sądeckiego, oferuje wiele możliwości ciekawych tras. A na Tatry możemy bezpiecznie popatrzeć ;-)