32km na czerwonym szlaku to przyczynek do opowieści o czeskich i polskich dysydentach-przemytnikach, czeskiej królowej, lodowcach, słoneczniku, kamieniach dziewczęcych i męskich, Szyszaku na który wejść można ale nie wolno i trzech świnkach. Całość ilustrowana pięknymi widokami w słoneczny dzień w czasie długiej wędrówki głównym grzbietem Karkonoszy.
Długi weekend czerwcowy spędzaliśmy u stóp Karkonoszy. Na każdy dzień były zaplanowane wędrówki - Góry Izerskie z Wysoką Kopą, Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich, Skopiec w Górach Kaczawskich. Jednak głównym punktem programu były 32km na czerwonym szlaku - czyli przejście całego głównego grzbietu Karkonoszy, od przełęczy Okraj przez Śnieżkę, przełęcz Odrodzenie, Szrenicę do Szklarskiej Poręby. Wcześniej przeszedłem Tatry w poprzek, teraz Karkonosze wzdłuż.
Plan
Idziemy ze wschodu na zachód, od Przełęczy Okraj do Szklarskiej Poręby. Powód jest prosty - na Śnieżce chcemy być zanim wjedzie tam tłum z Karpacza. Przejdziemy cały główny grzbiet Karkonoszy, 32km na czerwonym szlaku. Większość granicą polsko-czeską.
Przełęcz Okraj
Jak na wytrawnych Włóczykijów przystało, wyjeżdżamy wcześnie i o 6:30 parkujemy przy schronisku na przełęczy Okraj. Wędrówkę zaczynamy od przejścia przez terytorium Czech.
Od Sowiej Przełęczy szlak czerwony będzie szlakiem granicznym. Jest cudnie - bezchmurne niebo, przyjemnie rześki dzień, prawie brak turystów - przed Śnieżką spotykamy zaledwie kilku.
Pierwszy krótki odpoczynek przy schronisku Jelenka - zamkniętym o tej porze. Możemy tam zapoznać się z historią polskich i czeskich dysydentów, którzy udając przemytników wódki, spotykali się potajemnie na granicznych szlakach. Dlaczego przemytników wódki? Za to groziła mniejsza kara niż za opozycyjność!
Śnieżka
Wkrótce za Jelenką wychodzimy z lasu. Od teraz aż do Szrenicy będzie nam towarzyszyła tylko kosodrzewina i trawa. A w piękny słoneczny dzień to oznacza niczym nie ograniczone widoki. Na początek Česká Královna - Sněžka. Dla Czechów to góra najwyższa (1603m n.p.m.), dla nas najwybitniejsza (1202m wybitności).
Najpierw idziemy ścieżką wśród kosodrzewiny. Wyżej są już tylko gołe skały. Na szczyt docieramy ok 8:45. Tak jak planowaliśmy, jesteśmy prawie sami. Wizytę u Jej Wybitności opisałem w osobnym artykule.
Schodzimy do schroniska Śląski Dom, gdzie jemy śniadanie. Zdążyliśmy jeszcze przed tłumem z wyciągu krzesełkowego. Taki był plan i został perfekcyjnie wykonany.
Kotły Małego i Wielkiego Stawu
Teraz szlak prowadzi prawie płasko i przez pewien czas odbiega od granicy. idziemy polską stroną. Mamy widok przed siebie, oraz na Polskę i Czechy po bokach. Grzbiet wygląda mniej więcej tak:
Po prawej stronie mamy Kotły - Małego i Wielkiego Stawu. To efekt lodowców, które schodząc z grzbietu wyrzeźbiły głęboki kocioł zakończony moreną. W zagłębieniu są dwa stawy - Mały i Wielki. Przy tym pierwszym jest schronisko Samotnia. Gdyby nie Śnieżka w tle, mógłbym poniższe zdjęcie umieścić w albumie "Tatry".
Za kotłami znajduje się charakterystyczna skała - Słonecznik. Nazwa cokolwiek myląca. Skała nie ma nic wspólnego z kwiatami. Ale nazwa czeska (Polední kámen) oraz tablica informacyjna wyjaśniają tajemnicę: kamień służył za zegar słoneczny. Patrząc od strony Jeleniej Góry, słońce w południe jest dokładnie nad tą skałą.
Odrodzenie
Odrodzenie to duże schronisko na Przełęczy Karkonoskiej. Jest dokładnie w połowie naszej trasy. I jest dokładnie południe. Pora na obiad.
Schronisko powstało w 1928r i nosiło nazwę „Rübezahl”. W czasie II WŚ był to ośrodek wypoczynkowy dla niemieckich oficerów. Po wojnie miało krótki epizod placówki Wojsk Ochrony Pogranicza. Od 1950 jest w gestii PTTK.
Przełęcz Karkonoska jest na wysokości ok 1200m n.p.m. To oznacza, że musimy teraz znowu trochę iść pod górę. Drugim po Śnieżce najwyższym punktem na naszej trasie będą Śnieżne Kotły (1491m n.p.m.).
Idąc w stronę Wielkiego Szyszaka (o nim za chwilę) napotykamy dwie grupy skał. Pierwsze od wschodu to Śląskie Kamienie, a dalej Czeskie Kamienie. Ciekawe są ich nazwy w języku czeskim - odpowiednie Dívčí kameny (dziewczęce kamienie) oraz Mužské kameny (kamienie męskie). Nazwa wzięła się od dziewczynki pasącej owce, która zginęła w pobliżu tych skał. Stąd mamy Dziewczęce Kamienie. Drugą grupę dla kontrastu nazwano Męskie Kamienie (źródło: http://www.horasnezka.cz/zajimavosti/muzske-kameny-a-divci-kameny/)
Wielki Szyszak
Po męsko-damskich lub czesko-śląskich kamieniach pora na Wielki Szyszak. Jest to szczyt znajdujący się w spisie Korony Najwybitniejszych Szczytów Gór Polski. Chcę i mogę na niego wejść, ale jest mały problem - szczyt jest poza szlakiem, jesteśmy w Parku Narodowym, więc wejść nie można. Informuje zresztą o tym tabliczka. Wiosną i latem szczyt należy do ptaków a nie do ludzi.
Pomimo zakazu, sporo osób wchodzi na szczyt. Ja szanuję naturę i prawo - nie wchodzę.
Śnieżne Kotły
Zaraz za Szyszakiem mamy po prawej stronie Śnieżne Kotły. To znów efekt działania lodowca. Północne zbocze Karkonoszy schodzi prawie pionową ścianą. Widok iście tatrzański.
W budynku obecnej stacji przekaźnikowej znajdowało się pierwsze w Karkonoszach schronisko - Schneegrubenbaude zbudowane w 1837r przez hrabiego Leopolda von Schaffgotsch. Ród Schaffgotsch'ów miał wiele posiadłości u stóp Karkonoszy.
Szrenica
Nasza wędrówka dobiega końca. Przed nami Hala Szrenicka i trzecie dzisiaj schronisko. Tu jednak nie delektujemy się miejscowymi specjałami. Zbyt dużo ludzi. Odpoczywamy na zewnątrz.
Wcześniej mijamy grupę skał o nazwie "Trzy Świnki". Wg legendy to świnie zamienione w kamienie przez Liczyrzepę (jedna ze skał na Szczelińcu Wielkim nosi nazwę "tron Liczyrzepy"). Karkonoski "duch gór" zatrudnił się pewnego razu u gospodarza przy wypasie świń. Chciwy gospodarz nie chciał jednak zapłacić pracownikowi. Spotkała go za to kara ze strony Liczyrzepy. Tak to chciwy traci dwa razy.
Pozostało nam już tylko zejście. Po drodze mamy Wodospad Kamieńczyka. Wodospad na potoku Kamieńczyk spada kaskadami z wysokości 27m. Na dno prowadzi trasa turystyczna. My jednak podziwiamy wodospad tylko z góry i schodzimy do Szklarskiej Poręby. Czeka tam na nas Marcin, zaprzyjaźniony Włóczykij, i zawozi nas do bazy (Ostoja Karkonoska, Podgórzyn). Potem jeszcze trzeba pojechać po moje auto na przełęcz Okraj.
Wracając zaopatruję siebie i grupę w piwa smakowe z browaru Spiż. Wieczorem degustacja i wspominanie 32km na czerwonym szlaku, czyli fantastycznej wędrówki głównym grzbietem Karkonoszy.
Główny grzbiet Karkonoszy to wyjątkowe miejsce. Odliczając wejście i zejście, idziemy prawie płasko. Nie ma drzew, a więc są widoki. Na dodatek szlak obfituje w ciekawe miejsca. Gorąco polecam!