Wyprawa do której najczęściej wracam wspomnieniami to słowackie Vysoké Tatry w poprzek z północy na południe, z Łysej Polany (Lysá Poľana) do Tatrzanskiej Polianki (Tatranská Polianka) przez Polski Grzebień (Poľský Hrebeň). Słoneczny październikowy dzień w 2018r.
Plan
Jedziemy w piątek wieczorem do Tatrzańskiej Łomnicy (Tatranská Lomnica) gdzie mamy bazę. Podróż z przygodami, dojeżdżamy przed północą. A w sobotę pobudka o 5:00 i idziemy na dworzec autobusowy by złapać pierwszy bus do Łysej Polany. Bus przyjeżdża mocno spóźniony. Kierowca postanawia podgrzać atmosferę - na zewnątrz trochę powyżej zera, w środku sauna.
Dojeżdżamy do Łysej Polany i rozpoczynamy wędrówkę niebieskim szlakiem w Dolinie Białej Wody (Bielovodská dolina). Jest to długa (10km) dolina, głęboko wchodzący w Tatry Wysokie, aż po główną grań z Rysami.
Bielovodská dolina
Ranem zaczyna się chłodem, jest ok 5st, ale czyste niebo i październik zwiastują piękną i stabilną pogodę na cały dzień. Pierwsze 9km to lekko wznosząca się dolina, droga jest szeroka i wygodna. Szlak spacerowy. Ale widoki jak najbardziej tatrzańskie.
Zmarznute Pleso
Mijamy Litvorove Pleso i Zmrznuté Pleso. I tu już zaczynają się schody (miejscami dosłownie). Są też odcinki zabezpieczone łańcuchami. Wspinamy się na Polski Grzebień, przełęcz na wysokości 2200 m n.p.m. Pogoda wspaniała, ale jest październik, więc na tej wysokości czapki i rękawiczki jak najbardziej na miejscu.
Najpierw trochę łańcuchów. Z perspektywy prawie 3 lat i większego doświadczenia, tamte łańcuchy wydają się łatwe, założone asekuracyjnie. Ale wtedy daleki byłem od ich bagatelizowania. Po ich pokonaniu czekały na nas wspomniane schody.
Poľský hrebeň
Poľský hrebeň, czyli Polski Grzebień to przełęcz położona na 2200m. n.p.m. Do tego miejsca wędrowaliśmy praktycznie sami. Ale przełęcz to węzeł szlaków i robi się tłoczno.
Osiągnęliśmy najwyższy punkt i teraz już "tylko" zejście. Tylko w cudzysłowie, bo dla mnie łańcuchy na zejściu do Śląskiego Domu (Sliezsky dom) były najtrudniejszym momentem. W nagrodę kolejna porcja przepięknych widoków - Velicke Pleso i masyw Gerlacha.
Wspomniałem o łańcuchach. Schodzenie po łańcuchach i klamrach do dzisiaj jest dla mnie większym problemem niż wchodzenie. Brak wygimnastykowania, większa część życia spędzona za biurkiem sprawiają, że schodzę bardzo ostrożnie (czytaj: powoli). Teraz jest lepiej (patrz Giewont), ale trzy lata temu moje zejście z Polskiego Grzebienia było dość rozpaczliwe...
Sliezsky dom
Po pokonaniu klamer i łańcuchów dalsze zejście nie sprawia już problemów. Idziemy na Velické pleso. Woda jest tak krystalicznie czysta, że nie widać gdzie góra, a gdzie jej odbicie.
Dochodzimy do schroniska (a właściwie hotelu) Sliezsky dom. Stąd do celu - stacji "elektriczki" Tatranska Polianka schodzimy drogą asfaltową. Krajobraz diametralnie inny, jesteśmy na południowym stoku i możemy podziwiać złotą słowacką jesień.
Do bazy w Tatrzańskiej Łomnicy wracamy "elektriczką" (Tatranska Elektirczna Żeleźnica). Tak przy okazji, elektriczka daje łatwy dostęp do szlaków w słowackich Tatrach Wysokich. Z prawie każdej stacji jest szlak prowadzący w głąb Tatr. Zostajemy na noc, do domu wracamy w niedzielę rano. Zostały piękne zdjęcie i jeszcze piękniejsze wspomnienia z wędrówki Vysoké Tatry w poprzek.