Ślęża w zamyśle była "górą do zaliczenia" z uwagi na obecność w "Koronie Gór Polski". Ślęża, 716m, jest najwyższym szczytem... Masywu Ślęży. Okazała się jednak fantastycznym pomysłem na lutową wędrówkę. Ciekawostki krajoznawcze, legendy, zaskakująco "górska" trasa i stabilna zimowa pogoda. To co Włóczykije lubią najbardziej! Zapraszam na wyprawę "Korona Gór Polski: Ślęża"
Plan
Trasę zaplanowałem na zimę - pętla 15km. Meta i start na parkingu w miejscowości Sulistrowiczki. Gdy okazało się, że pojadą dwie osoby, dla których to za dużo, powstał plan alternatywny (10km). Mnogość szlaków wokół Ślęży pozwala na dostosowanie do różnych potrzeb i możliwości. Pojechaliśmy w 4 osoby i podzieliliśmy się na 2 grupki. Mój opis dotyczy przejścia dłuższej, 15-kilometrowej pętli.
Kamienny niedźwiedź
Ruszyliśmy z parkingu szlakiem czerwonym. Chwila asfaltem i skręcamy w las. Im wyżej, tym bardziej zimowo. Pogoda była stabilna, około zera stopni, bez wiatru. Podejście na szczyt Ślęży jest spacerowe. Niespiesznym tempem zajęło nam ok. godziny. Szlak prowadzi przez las. Nie było punktów widokowych. Ale za to jakże piękna szadź na drzewach!
Na szczycie Ślęży znajduje się sporo obiektów - kościół, maszt telekomunikacyjny, dom turysty. Nas najbardziej zainteresowała niepozorna kamienna figura przedstawiająca niedźwiedzia. Została wykonana - uwaga - ok. 2400 lat temu. Na Ślęży znajdują się dwie figury przedstawiające niedźwiedzia oraz kilka innych. Są to posągi kultowe wykonane przez miejscową ludność z tzw. kultury łużyckiej. Nie wszystkie znajdowały się oryginalnie na Ślęży. Ten na zdjęciu został tu przeniesiony w 1903r. Z uwagi na kultowy charakter góry, lokalizacja ma jak najbardziej sens.
"Święta Góra"
Tuż obok znajduje się kościół na którym wywieszono baner obwieszczający Ślężę "świętą górą Ślązaków". Uśmiechnąłem się, bo albo jego autorzy nie wiedzą co piszą, albo kreują jakąś wydumaną rzeczywistość.
Zacznijmy od 'Ślązaków'. Jeśli jest to termin etniczny, to Ślązacy mieszkają na Górnym Śląsku, Opolszczyźnie, Śląsku Cieszyńskim i tzw. Zaolziu (Czechy). Jest wśród nich spora mniejszość protestancka. Protestanci nie mają "świętych" gór, lasów itp. Zgodnie z biblijnym zakazem oddawania czci stworzeniu, takie praktyki są uznawane za bałwochwalcze. Czyli musimy ich wykluczyć. Dalej, większość Ślązaków to katolicy. Ale gdy zapytać śląskich katolików o "świętą górę", to jeśli jakakolwiek nazwa padnie, będzie to "Anaberg", czyli góra św. Anny na Opolszczyźnie. Ślązacy etniczni nie znają Ślęży jako "świętej góry".
Być może zatem chodzi o "mieszkańców Dolnego Śląska". To już bliżej, ale tradycja pielgrzymek na Ślężę jest stosunkowo nowa, z lat 80-tych XX wieku. Ślęża nie ma takiego statusu jak np. Święty Krzyż w Górach Świętokrzyskich - uznane miejsce pielgrzymkowe od średniowiecza.
I tak dochodzimy do sedna. Ślęża była rzeczywiście "świętą górą", ale nie dla Ślązaków, tylko dla... Ślężan. Ślężanie przed wprowadzeniem chrześcijaństwa (a wg niektórych źródeł nawet długo potem) faktycznie mieli miejsce kultu na Ślęży. Czyżby więc autorom banera chodziło o to, że kult katolicki (Marii w tym przypadku) jest kontynuacją kultu pogańskiego?
Biegacze, raczki i... łańcuchy
Wróćmy do naszej wędrówki "Korona Gór Polski: Ślęża". Ze szczytu schodziliśmy szlakiem niebieskim. Szlak ten zaskoczył nas rzeźbą terenu. Ślęża wznosi się raptem na 716m n.p.m., ale zejście było bardzo kamieniste, strome i oblodzone. Przypominało podejście pod znacznie wyższą Wysoką w Pieninach (1050m). Założyliśmy... raczki. Tak, tak - raczki na górze ~700m... Dzięki nim zeszliśmy pewnie i bezpiecznie.
Na szlaku odbywał się maraton Ślężański. Biegacze raczej raczków nie zakładają. I ten fragment trasy pokonywali albo na czworakach (wbiegając) albo na... pupie (zbiegając) :-)
Fragment trasy, tzw. Skalna Perć, przy skałach "Olbrzymki", był nawet zabezpieczony 'łańcuchem'. Jaka góra taki łańcuch - w rzeczywistości lina rozpięta między drzewami. Nam - z raczkami i kijkami - niepotrzebna. Ale dla wielu biegaczy niezbędna.
Nieporozumienie
Lina oraz zabezpieczanie trasy biegu w postaci taśmy, zmyliły nas. W rezultacie zamiast kontynuować szlakiem niebieskim, poszliśmy trasą biegu. Zorientowałem się dopiero przy źródle Friedricha Ludwiga Jahna (obywatel Prus propagujący kulturę fizyczną na początku XIXw). Na mapach to źródło nosi nazwę "św. Jana". Troche zabawne spolszczenie, bo Herr Jahn raczej ze świętym Janem nie miał nic wspólnego.
Legendy
Przy źródle krótka przerwa na konsumpcję naszych skromnych zapasów. Po powrocie na szlak już bez przygód dotarliśmy na parking. Po drodze minęliśmy trzech morsów (to już drugi raz w tym roku - a wcześniej nigdy ich w górach nie widziałem...). Szlak prowadził przez Przełęcz Tąpadła, z którą związana jest anielsko-diabelska legenda. Legenda ta wyjaśnia obniżenie pomiędzy szczytem Ślęży a Raduni oraz tłumaczy pochodzenie nazwy "Tąpadła".
Ze Ślężą związanych jest więcej legend. Druga, którą przytoczę nawiązuje do licznych na zboczach góry źródeł wody.
Wracaliśmy szlakiem niebieskim przez Radunię. Szczyt ma 581m, aczkolwiek szlak omija go trawersem. Na Przełęczy Słupickiej wróciliśmy na szlak czerwony, który zaprowadził nas na parking. Ostatni fragment drogą asfaltową, skąd mogliśmy ostatni raz spojrzeć na szczyt Ślęży.
Podsumowując, góra "na zaliczenie" okazała się fantastycznym pomysłem na lutową wycieczkę. Zaskoczyła nas górskim charakterem szczytu, zachwyciła zimową scenerią, zaciekawiła legendami i historią. Zdecydowanie polecam. Trasa niekoniecznie musi być kopią naszej - Ślęża oferuje wiele możliwości.
Korona Gór Polski
Na tym koniec relacji z wyprawy "Korona Gór Polski: Ślęża". Relacje z innych szczytów oraz postęp w realizacji całego projektu są dostępne na moim blogu.