Wyprawę na 3.05 ogłosiłem w Klubie Włóczykijów tekstem "Kto chce ze mną zmoknąć na Lubogoszczy i Szczeblu?". I nie wiem dlaczego nikt się nie zgłosił - pojechałem więc sam. Miało padać, ale okazało się, że deszcz był dopiero gdy wróciłem na parking. A wcześniej chmury, słońce a nawet śnieg. Pogoda na marzec a nie na maj! To druga część mojego "tour de Beskid Wyspowy" (pierwsza była 30.04 - Modyń, Kamionna i Ciecień) - celem dwa szczyty z listy Korony Najwybitniejszych Szczytów Gór Polskich.
Plan
Wyznaczyłem pętlę z Mszanej Dolnej (parking na Rynku - w święto bezpłatny). Beskid Wyspowy ma to do siebie, że poszczególne góry oddzielone są od siebie głębokimi dolinami. Dzisiejszy profil to dwa 'garby wielbłąda' - wejście na Lubogoszcz, zejście na poziom startu, wspinaczka na Szczebel i powrót. Podobnie wyglądała trasa na pobliskie Śnieżnicę i Ćwilin. Jednak dzisiejsza trasa jest trudniejsza - dłuższa i większa suma podejść. Można ją porównać do przejścia Połonin Caryńskiej i Wetlińskiej jednego dnia.
Lubogoszcz
Nazwa Lubogoszcz ma starosłowiańską końcówkę -goszcz/gast oznaczającą "gość, gościna, gospoda". Czyli ta góra "lubi gości". Miło mi.
Podejście zielonym szlakiem z Mszanej jest łatwe. Najpierw dość długi odcinek przez zabudowania, potem wchodzimy w las, gdzie szlak lekką serpentynką wspina się na szczyt. Lubogoszcz szczyty ma dwa, wyższy jest Wschodni - 968m n.p.m.
Na szczycie jednak Lubogoszcz nie okazała się zbyt gościnna. Powitała (nazwa góry jest r. żeńskiego) mnie... śniegiem. Miałem do wyboru:
- Wracać do base camp "Mszana" (ale nie po to tam jechałem...)
- Poczekać aż spadnie więcej śniegu, wykopać jamę i doczekać lata
- Ubrać co się da (rękawiczki przydały się) i iść dalej.
Wybrałem opcję 3. Na szczycie spotkałem dwóch miejscowych Szerpów, którzy chyba skłaniali się ku opcji 2., bo pomimo śnieżnej zadymki, rozbili obóz i zajęli się konsumpcją tradycyjnego przysmaku Szerpów, czyli kabanosów.
Mój wybór był słuszny. Po 10 minutach zadymka ustała i nawet wyszło słońce. Ale zimno jeszcze mi towarzyszyło aż do zejścia do Kasinki Małej.
Po drodze zobaczyłem piramidkę z kamieni - zbudowana przez Szerpów dla oznaczenia trasy w zamieci?
Pierwsza góra mojego "tour de Beskid Wyspowy cz.2" za mną. Żegnam Lubogoszcz, pora na Szczebel.
Z Kasinki na Szczebel
Szczebel nie ma nic wspólnego z drabiną (choć podejście czarnym szlakiem jest bardzo strome, o czym dalej). Góra kiedyś nazywała się Strzebel (od "strzeblisty" - wyniosły) a obecna pisownia to efekt niezrozumienia miejscowej gwary przez geografów.
Szlak z Lubogoszczy schodzi do Kasinki Małej, skręca w lewo i dość długo prowadzi wzdłuż drogi DW968. Na szczęście jest chodnik. Drogę opuszczamy skręcając w prawo na wysokości Orlenu. To ważna informacja - szczególnie dla Włóczykijek - bo na mojej dzisiejszej trasie nie ma schroniska a duża część szlaku prowadzi wśród zabudowań. Jest Orlen, jest toaleta :-)
Podejście pod Szczebel jest początkowo łagodne. Ale to zmyłka na zachętę. Dochodzę do rwącego potoku, przeprawiam się w bród.
Od tego miejsca robi się naprawdę stromo. Na odległości 1,9km pokonujemy różnicę wysokości 430m. Na początku podejścia jest najbardziej stromy odcinek - 280m wysokości na 1km. Nachylenie i charakter stoku (luźne kamienie, błoto) można porównać do wejścia na Cergową z Lubatowej lub nawet do Waligóry (żółtym ze schroniska). Bardzo ciekawy fragment trasy. Niestety Szerpowie nie założyli poręczówek... A na poważnie, uważajcie gdy idziecie w grupie - bardzo łatwo spowodować lawinkę luźnych kamieni.
Szczebel
W połowie wspinaczki spotykam Włóczykijki-seniorki. Częstują mnie ciastem - dziękuję!
W czasie podejścia czasem po prawej stronie można w prześwicie między drzewami spojrzeć w stronę Lubogoszczy. Wejście nie jest jednak widokowe. Bardziej interesujące są formacje skalne.
Na samym szczycie jest otwarty widok na wschód, czyli na Lubogoszcz. Bez trudu rozpoznaję też Śnieżnicę, Ćwilin i niedawno odwiedzony Ciecień. W dali jest Mogielica, najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Taka dygresja - sporo linków umieściłem w ostatnim zdaniu. Wszystkie do opisów moich wędrówek od listopada 2020 do kwietnia 2021. A jeszcze pół roku temu B. Wyspowy omijałem szerokim łukiem. Polubiłem to pasmo - czy raczej zbiór gór wybitnych.
Poprzednie dwa zdjęcia pokazują jak dynamiczna była pogoda. Gdy wszedłem na szczyt, miałem dość dobre widoki. Po czasie jaki zajęło mi zjedzenie posiłku, nadeszły ciemne chmury i zaczął padać drobny śnieg.
Powrót
Na szlak powrotny wybrałem zielony, a potem czerwony (Mały Szlak Beskidzki). Szlak zielony schodzi z Szczebla do przełęczy Glisne, jest dużo łagodniejszy niż wejście od Kasinki. Wole wchodzić stromymi zboczami.
Z przełęczy Glisne można wejść na Luboń Wielki. I pomyślałem, że byłby to dobry dodatek do mojej trasy - przez Luboń do Rabki Zaryte. Żeby jednak stamtąd wrócić na parking w Mszanie Dolnej, musiałbym łapać bus lub okazję - wędrówka wzdłuż ruchliwej DK28 to zdecydowanie nie to co Włóczykije lubią najbardziej.
Po drodze na Glisne, można zobaczyć moje ulubione pasmo - Gorce. W górnych partiach ciągle śnieg. Sprawdzę to osobiście w najbliższą sobotę.
Czerwony szlak którym wracam do Mszanej najpierw dość długo prowadzi drogą, by potem przejść w podmokłą łąkę. Wpadłem na pomysł zamienienia podmokłej łąki na coś co wyglądało na ścieżkę przejechaną przez traktor. Z deszczu pod rynnę... Ale za to wytropiłem takie cudo - ciekawe jak długo tu rośnie...
Podsumowanie
Trasa "tour de Beskid Wyspowy cz.2: Lubogoszcz i Szczebel" zajęła mi 6:30h (wg mapy to 8:30h). Podobała mi się, była urozmaicona. Dla tych, którzy nie lubią "dwu-garbnego" profilu, spokojnie można ją rozbić na dwie wycieczki. Gdybym miał wybierać jedną z tych gór, postawiłbym na Szczebel - ciekawsze wejście i widok ze szczytu. Lubogoszcz jest łatwiejsza.