Na zakończenie Korony Gór Polski wybrałem Łysicę (11.11.2021). W poprzedzający weekend wybrałem się na Skrzyczne z Lipowej Ostre, w moim "domowym" Beskidzie Śląskim. Dołączył do mnie góral ze Szczyrku. Pogoda postanowiła dopasować się do okazji i mieliśmy piękną, złotą jesień.
Plan
Na wejście wybrałem 20km pętlę z Lipowej-Ostre. Na początek solidne (ale nie ostre) podejście, a potem długa wędrówka grzbietem przez Malinowską Skałę, Magurkę Wiślańską i Magurkę Radziechowską.
Królewski Dar
Mój towarzysz wcielił się w rolę przewodnika i pokazał mi ciekawe miejsce na szlaku. Mniej więcej w połowie podejścia z Lipowej, po prawej stronie znajduje się duża tablica ufundowana przez rodzinę Jasków. Tablica obwieszcza wszem i wobec, że Hala Jaskowa została nadana rodzinie przez Króla Jana Kazimierza za zasługi w czasie potopu szwedzkiego.
Pierwszy raz wchodzę od Lipowej. Z profilu trasy wynikałoby, że to podejście jest strome. Owszem, trzeba pokonać ponad 700m przewyższenia na dystansie 4km. Jednakże nie zaliczyłbym tego podejścia do stromych. Jest przyjemne. Na odczucie przyjemności wpływa oczywiście sucha nawierzchnia, ładna jesienna pogoda i towarzystwo. Marek jest góralem, biega, jest młodszy ode mnie, więc obawiałem się tempa. Udaje mi się jednak dotrzymać mu kroku bez "wypluwania płuc". Nie wykluczam jednak, że daje mi fory i nie forsuje tempa...
Wejście z Lipowej prowadzi głównie przez las. Są jednak po drodze miejsce, gdzie las się rozrzedza. Warto wtedy spojrzeć za siebie - mamy piękny widok na Kotlinę Żywiecką.
Skrzyczne
Skrzyczne zwykle jest zatłoczone. Powodem jest wyciąg z Szczyrku i schronisko na szczycie. Czeka nas miła niespodzianka. Pomimo słonecznej listopadowej soboty, na szczycie jest pustawo. Zatrzymujemy się w schronisku na śniadanie.
Kromka z tustym (chleb za smalcem) może nie jest w kanonie zdrowego żywienia, ale dobrze uzupełnia spalone kalorie :-)
Dalej tych spalanych kalorii będzie już zdecydowanie mniej. Osiągnęliśmy najwyższy punkt dnia. Ze szczytu Skrzycznego wędrujemy długim grzbietem w stronę Malinowskiej Skały. Głównie płasko.
Malinowska Skała
Grzbiet ciągnący się od Skrzycznego w stronę Malinowskiej Skały jest odkryty. W wielu miejscach widać wymierające lasy świerkowe. Droga jest szeroka - raj dla rowerzystów i biegających na nartach.
Na tej wysokości nie ma drzew liściastych. Złotopolską jesień zostawiliśmy niżej. Mamy jednak urozmaicone wrażenia kolorystyczne. Dzień jest słoneczny, choć niepozbawiony chmur. Te ostatnie rzucają miejscami fantastyczne cienie.
Malinowska Skała to szczyt zwornikowy na wysokości 1152m pomiędzy Skrzycznem a Baranią Górą. Znany jest z charakterystycznej wychodni skalnej. Zbudowana jest z tzw. zlepieńców z Malinowskiej Skały. Jest to dość unikalna w polskich górach kombinacja zlepieńców kwarcowych, granitów i łupków. Ta wychodnia jest obecna na wielu pocztówkach z Beskidu Śląskiego i jest celem amatorów sesji fotograficznych. Często można tam spotkać pary na sesji ślubnej.
Magurki Dwie
Z Malinowskiej Skały szlak prowadzi w stronę Baraniej Góry. Dochodzimy do Magurki Wiślańskiej, skąd skręcamy na czerwony Główny Szlak Beskidzki by przez Magurkę Radziechowską wrócić do Lipowej.
Dwie Magurki obok siebie? Magurek, Magur i Magór jest w Polsce kilkanaście. Drugie tyle na Słowacji. A są jeszcze na Ukrainie i w Rumunii. Jeśli jest ich tyle, to ta nazwa musi coś znaczyć.
Magura – słowo pochodzenia wołoskiego, oznaczające wyniosły, samotny masyw górski. Najprawdopodobniej przejęte ok. VI w. od Słowian i przekształcone z *mogyla („mogiła, kurhan, wzgórze”) na magura. Wraz z migracjami Wołochów rozpowszechniło się na obszar całych Karpat. (Wikipedia)
Może mały konkurs? Komentujcie zdjęciem z którejś z Magur(ek). Zobaczymy ile uzbieramy? Autorom zdjęć prześlę HBD.
Szlak pomiędzy Magurkami jest odkryty, możemy więc podziwiać rozległe widoki. Zejście do Lipowej będzie prowadzić przez las, więc warto nacieszyć oczy przestrzenią.
Maraton
Czerwony szlak schodzi do Węgierskiej Górki. Zostawiamy go i skręcamy zielonym w lewo. Jest ciepły (!) listopadowy dzień. Zanurzamy się w jesiennym lesie. Pod nogami mamy dywan z kolorowych liści. Ładnie wygląda, ale trzeba uważać - czasami pod liśćmi kryje się zagłębienie czy kamień.
Gdy schodzimy do Lipowej, mijają nas podbiegając pod górkę ludzie z numerami na koszulkach i błędnym wzrokiem. To uczestnicy półmaratonu górskiego. Dodajemy im zachęty i schodzimy na parking. Po drodze jeszcze piękna fotka z Królową w tle.
Skrzyczne z Lipowej Ostre 6.11.2011 to bardzo miły akcent pod koniec projektu zdobywania Korony Gór Polski. Oficjalny koniec będzie na Łysicy za 5 dni.
Marek - dzięki za super wędrówkę!