Post z dedykacją dla Trapera za podholowanie mnie na szczyt. Było to dla niego trzecie wejście tego dnia! Dziękuję również Lenie i Agnieszce za wsparcie słowne. Przyjaciół poznaje się w górach! Weszliśmy i zeszliśmy na Rysy szlakiem słowackim. W części pierwszej wejście. W drugiej zejście i symbolický cintorín.
Plan
Do wyprawy motywuje Korona Gór Polski i Korona Najwybitniejszych Szczytów Gór Polskich (choć Rysy wcale wybitne nie są - z wynikiem 163m na liście "top 50" znalazły się honorowo). Wchodzimy na Rysy szlakiem słowackim. Krócej i bezpieczniej. Nocleg w Małe Ciche "u Białasów". O 5:00 wyjazd na Słowację. Parkujemy przy stacji elektriczki "Popradské pleso". Parking wzdłuż drogi, cena 10 EUR za dzień.
Pogoda idealna
O 6:20 ruszamy na Rysy szlakiem słowackim. Pogoda jest idealna. Nieskazitelnie błękitne niebo i bardzo rześki ranek. Wiemy jednak, że to okienko pogodowe nie potrwa długo. Na popołudnie są prognozy opadów. Ruszamy więc szybko w stronę Popradzkiego Stawu. Docieramy tam w 50min; droga cały czas asfaltowa. Przy stawie szybkie śniadanie i w drogę. Jesteśmy na poziomie ok. 1500m. Przed nami cały kilometr różnicy wysokości.
Od stawu na Rysy prowadzi najpierw niebieski szlak. Na jego początku jest mała wiata. Nie służy ona turystom. To miejsce gdzie dowożone jest zaopatrzenie schroniska "Chata pod Rysmi". Stąd na górę dociera na plecach "nosiczy".
Szlak początkowo prowadzi przez las iglasty, który szybko ustępuje miejsca kosodrzewinie. Docieramy do rozstaju dróg - skręcamy w prawo, szlakiem czerwonym. Mniej więcej w tym miejscu widzimy przelatujący helikopter HZS (Horská záchranná služba - słowackie Górskie Pogotowie Ratunkowe). Później dowiemy się, że leciał po turystę, który wszedł na Rysy polskim szlakiem i doznał upadku na oblodzonym zejściu po stronie słowackiej.
Pogoda się zmienia
Przed nami dalej błękitne niebo i ostro zarysowane szczyty. Ale za nami widać co się święci w pogodzie. Z Kotliny Podtatrzańskiej podnosi się wał chmur. W końcu nas dopadnie i diametralnie zmieni warunki na szlaku.
Jesteśmy teraz w zacienionym miejscu i szlak przechodzi przez duże rumowisko skalne. Przy temperaturze bliskiej zera, na kamieniach jest cienka warstwa lodu. Idziemy ostrożnie i spowalniamy szybki do tej pory marsz. Szlak nie jest wymagający - podejście odbywa się zakosami i powoli nabieramy wysokości. Po drodze pozdrawiam słowackiego tragarza "nosicza". Transport zaopatrzenia do Chaty pod Rysami to niełatwa praca. Pan ma na plecach 102kg! Zastanówcie się gdy następnym razem będziecie mieli ochotę ponarzekać na pracę...
Docieramy do uroczego stawu - Veľké Žabie pleso Mengusovské (stawów jest kilka - na największym jest kamienna wysepka w kształcie żaby).
Powyższe zdjęcie zrobiłem o 8:46. Szlak dalej idzie zakosami w górę. Gdy obracam się za siebie o 9:19, Żabi Staw wygląda jak niżej. Mamy ekspresową ilustrację potoczne powiedzenia, że w górach pogoda potrafi zmienić się błyskawicznie. W ciągu 35min chmura wpełzła na Żabie Stawy i nie miała zamiaru się zatrzymać. Szła z nami pod górę. Koniec pięknych widoków - przynajmniej za nami. Przed nami jeszcze przez chwilę będzie błękit nieba. Ale nie długo.
Wolne Królestwo Rysy
Zbliżamy się, dalej łagodnymi zakosami, do jedynego miejsca na słowackim szlaku na Rysy z sztucznymi ułatwieniami (czyli potocznie "łańcuchami"). Mamy do pokonania drabinki, kratownice służące za stopnie (stupaćki) a do pomocy łańcuchy. Nie ma tu jednak dużej ekspozycji i nie jest to miejsce trudne technicznie. Można wejść po drabince, ale równie dobrze po skale obok - jest mnóstwo nierówności do uchwytu i postawienia stopy.
Tu mała uwaga osobista. Generalnie mam problem mentalny z takimi miejscami. Nie jest to lęk wysokości, a obawa spowodowana małym wygimnastykowaniem. Takie miejsca pokonuję wolno i bardzo ostrożnie stawiam każdy krok. I w tym kontekście zabezpieczenia w drodze na Rysy szlakiem słowackim oceniam jako łatwe. Najtrudniejszy dla mnie był fragment poziomy, poprowadzony na stupaćkach przez skalną płytę. Ale tylko mentalnie, technicznie nic trudnego. Idziemy pewnym krokiem i po strachu. Co ciekawe, nosicze nie chodzą tędy - skracają sobie drogę idąc od Żabich Stawów "na szagę" wzdłuż niewielkiego żlebu z spływającym wodospadem.
Tym sposobem wkraczamy w granice Wolnego Królestwa Rysy. To obszar wokół Chaty pod Rysami (Chata pod Rysmi, 2250m). Jest to najwyżej położone schronisko w Tatrach.
Chatowym jest miejscowa legenda - Viktor Beránek. Króluje pod Rysami od 1979r. Niezmiennie od 45 lat wnosi na górę ładunki. W 2003 ustanowił rekord ciężaru wniesionego do chaty - 122,5kg.
Inną legendą Chaty jest latryna... nad przepaścią. Prowadzi do niej szlak brązowy. Kilkadziesiąt metrów, ale moim skromnym zdaniem bardziej niebezpieczny niż fragment szlaku z łańcuchami. Duże głazy, często mokre lub oblodzone sprawiają, że człowiek zastanawia się czy na pewno musi za potrzebą...
W chacie spędzam trochę czasu. Nabieram energii - bardziej tej mentalnej niż fizycznej.
Opuszczamy Chatę i udajemy się na przełęcz Waga (Sedlo Váha - 2337m). Jeśli ktoś do Chaty wszedł na szpilkach, to powyżej należy je bezwględnie zostawić.
Waga
Waga oddziela Rysy (2503m) od Ciężkiego Szczytu (2520m). Dla mnie to moment kluczowy. Chmura, która wpełzła pod przełęcz zdążyła już przykryć wszystko dookoła. Pamięć oblodzonych kamienie dużo niżej oraz rozmowa z świadkiem porannego wypadku (wspomniany wcześniej helikopter HZS) dość mocno odbierają mi ochotę dalszej wędrówki. Trudno zresztą mówić o wędrówce - trochę powyżej Wagi zaczyna się wspinaczka po skałach.
W zasadzie to jestem zdecydowany nie iść dalej. Ale od czego przyjaciele. Od Agnieszki (właśnie zeszła ze szczytu) i Leny (idzie moim tempem) otrzymuję sporą dawkę zachęty. A Traper, który tego ranka zdążył już na Rysy wejść dwukrotnie (licząc od przełęczy Waga) - najpierw sam, potem z Agnieszką - zawraca i idzie ze mną. Trzeci raz! BARDZO DZIĘKUJĘ. Wspinać muszę się oczywiście sam. Ale w miejscu gdzie szlak jest dość umowny (po prostu skały, bez wyraźnie wytyczonej ściezki), podpowiedzi Trapera i jego pewność bardzo mi pomagają. A idąc w górę okazuje się, że chmura owszem zasłoniła widoki, ale jednocześnie podniosła temperaturę i skały nie są oblodzone jak wcześniej rano. Są wręcz suche i powiedziałbym, że pod szczytem jest lepiej niż w okolicach Chaty. Nie jest ślisko. Wspinaczka pod okiem Trapera idzie mi dość sprawnie.
Rysy
Problemem są tylko ludzie. Dużo ludzi - wchodzących i schodzących. Na szczycie nawet nie próbuję dotknąć wieńczącego go słupka granicznego. Robię tylko zdjęcie między kończynami innych zdobywców.
Widoków nie ma żadnych. Mam bluzę "Kocham Góry" z widokiem na Morskie Oko. To jedyny widok na szczycie w południe 28 sierpnia 2021. Ale stojąc na wąskim występie skalnym tuż pod szczytem mam inne zmartwienia niż robienie selfie.
Pora schodzić. To dla mnie trudniejsze niż wejście. Niektórzy po prostu idą w dół. W moim przypadku to kombinacja schodzenia i opuszczania się z użyciem rąk i pewnej innej części ciała.
Wyprawa na Rysy szlakiem słowackim to dla mnie praktyczne doświadczenie powiedzenia "przyjaciół poznaje się w górach". Jeszcze raz dziękuję mojej grupce.
Na tym koniec pierwszej części postu. W drugiej części pogoda zmieni się znowu. Po drodze do auta zwiedzimy symboliczny cmentarz tych, co w góry wyszli o jeden raz za dużo.