Czwarty dzień naszej wyprawy pt. "Sudecki Diadem i Korona" to niedziela, 9.01 - dzień powrotu do domu. Po drodze zaplanowałem dwie wędrówki. Rano Traper zdobędzie Waligórę (Korona Gór Polski), a ja Lesistą Wielką (Diadem). Obie w Górach Kamiennych. Startujemy z uroczej i ciekawej miejscowości Sokołowsko. Ja będę miał przewodniczkę - zdobywczyni Diademu z pobliskiego Wałbrzycha. W poście najpierw przeczytacie o Sokołowsku, a dalej będą bajkowe zdjęcia z Lesistej.
Sokołowsko
Przy wjeździe do miejscowości naszą uwagę zwraca ogromny kompleks budynków. A w zasadzie kompleks ruin. To dawne sanatorium dr. Brehmera, które jako pierwsze na świecie specjalizowało się w leczeniu gruźlicy. Na jego wzór zbudowano potem podobne w Davos. O Sokołowsku mówi się "śląskie Davos", ale Sokołowsko było pierwsze, więc poprawniej byłoby mówić o Davos "szwajcarskie Sokołowsko".
Sokołowsko długo było wsią "na końcu świata". Należało do dóbr hrabiów von Hochberg (tych samych, do których należał Książ) i w dokumentach widniało jako Görbersdorf. Jego historia zmieniła się, gdy hrabina von Colomb namówiła swojego szwagra, dr Hermanna Brehmera, na utworzenie uzdrowiska leczącego metodą hydroterapii. Pomimo, że budynek jest w ruinie, robi wrażenie i nietrudno wyobrazić go sobie w latach świetności. Wyobraźni mogą pomóc zachowane zdjęcia, dostępne w serwisie sokolowsko.org.
Perełką Sokołowska jest prawosławna cerkiew św. Michała Archanioła. Malutki budynek został wzniesiony w 1900r na potrzeby kuracjuszy przyjeżdżających z Rosji. To świadectwo popularności Sokołowska jako uzdrowiska. Cerkiew przechodziła różne perypetie, ale ocalała i służy okolicznym (nielicznym) wiernym prawosławnym.
Sokołowsko potraktowaliśmy jako wstęp do wejście na Lesistą Wielką (860m.), ale ta mieścina jest warta odwiedzenia dla nie samej. Nie jest to trudne - kursują tam autobusy miejskie z Wałbrzycha. A dla zmotoryzowanych - parkowałem przy miejscowym kinie. Kinie niebylejakim - w budynku naprzeciwko tuż po wojnie mieszkał Krzysztof Kieślowski.
Lesista Wielka
Sokołowsko zauroczyło mnie. Gdy następnym razem będę w okolicy poświęcę mu więcej czasu. Dzisiaj było tylko bazą wypadową do wejścia na Lesistą Wielką - szczyt w Diademie Gór Polski i jeden z celów mojej styczniowej wyprawy "Sudecki Diadem i Korona". Podjeżdżamy pod gościniec "Kowalowa" i stamtąd wchodzimy na Lesistą.
W górę wchodzimy czerwonym szlakiem, dość stromym (342m różnicy wysokości na 2,7km długości), prowadzącym częściowo żlebem. Jest to część Głównego Szlaku Sudeckiego. Schodzimy najpierw żółtym szlakiem, a potem rowerówką - mam przecież przewodniczkę. Dziękuję!
Link do mapy (użyłem mapy.cz)
A teraz zrobię coś co do mnie niepodobne. Po prostu się zamknę i pozwolę wam bez mojego gadulstwa podziwiać Lesistą w przepięknej scenerii zimowego poranka. Jest lekki mróz, bezchmurne i idealnie błękitne niebo. Pod nogami śnieg, nad głowami oszronione drzewa. Bajka!
Na szczycie dalej bajowa sceneria. Kawa z termosu i batonik w takich okolicznościach przyrody smakują wybornie.
#kamyczki
Na szczycie znaleźliśmy kamyczek z akcji #kamyczki. Kod pocztowy 58-533 wskazuje na Mysłakowice u podnóża Rudaw Janowckich. Kamyczek miał ze mną powędrować na Ślężę, gdzie zakończyłem styczniowy wypad "Sudecki Diadem i Korona". Miał, ale nie powędrował. W drugiej części dnia temperatura zmieniła się z -4 na +4 i zmieniłem kurtkę na lżejszą. Kamyczek został w kieszeni tej bardziej zimowej. Nic straconego, powędruje ze mną w inne góry.
Jakiś czas temu znalazłem kamyczek z hashtagiem w ogrodach Kapias w Goczałkowicach Zdr. Kamyk pochodził z Jastrzębia. "Wszedł" ze mną na Szpiglasowy Wierch a stamtąd zawędrował do łódzkiej manufaktury. Tam ślad się urywa. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...